Litwa, Łotwa, Estonia, Rosja i Ukraina – to te kraje, podczas niedawnej trasy odwiedził zespół Besides. Jak zdradzają muzycy, wschodnie tournée to dalszy etap promocji ich twórczości i ogromna szansa na pozyskanie kolejnej grupy oddanych słuchaczy.
„Mamy taką zasadę, żeby grać jak najwięcej koncertów w różnych miejscach, krajach. Nie zastanawialiśmy się długo – uwielbiamy grać na żywo, a to też świetna przygoda. Jako, że w tych terenach jeszcze nie graliśmy, pomyśleliśmy, że warto spróbować” – przyznaje gitarzysta, Piotr Świąder-Kruszyński.
A że już po pierwszym koncercie okazało się, że odbiór jest znakomity, żaden z chłopaków pomysłu o wschodniej wyprawie nie żałował…
„Nie zaliczyliśmy w zasadzie koncertu, który okazałby się wtopą. Przyjęcie przez słuchaczy za każdym razem było entuzjastyczne. Chyba Tallinn, Moskwa i Kazań to były takie najliczniejsze koncerty, ale dobrze też wspominam te ukraińskie. Na każdym koncercie były podziękowania, gratulacje – więc uważamy trasę za bardzo udaną. Przy okazji chcieliśmy bardzo podziękować Gminie Brzeszcze za wsparcie naszych wschodnich peregrynacji w ramach programu współpracy z organizacjami pozarządowym”.
Niestety ‘rosyjski chaos’ i niezrozumiała biurokracja dały prędko o sobie znać, spychając na dalszy plan muzyczny optymizm…
„Najbardziej pamiętny był koszmar, który przeżyliśmy na granicy rosyjsko-estońskiej. Trwało to ponad 12 godzin, bowiem okazało się, że do Rosji nie jest łatwo wjechać grajkom z całym backlinem, ot tak… Do tego celnik, który zajmował się naszym karnetem ATA (*międzynarodowy dokument celny, który umożliwia i usprawnia odprawę celną towarów, wywożonych tymczasowo), chyba dopiero pierwszy raz miał styczność z tym drukiem, przez co ni w ząb nie potrafiliśmy się z nim dogadać” – wspomina Piotrek.
„Optymistycznie nie mieliśmy ze sobą nic do jedzenia i picia. Zakładaliśmy przecież : co tam, godzina do dwóch na granicy i jedziemy! Niestety, utknęliśmy na 12 godzin w jakimś dziwnym budyneczku, co 2 godziny dowiadując się, że coś nie gra. Do sklepu wolnocłowego nie mogliśmy się udać, bo byliśmy w trakcie odprawy… To nie był najlepszy dzień tej trasy”.
To na szczęście jedyne poważniejsze kłopoty, z którymi zmierzyć musieli się muzycy. Poza tym trasa upłynęła na dalekich podróżach pomiędzy klubami.
„Codziennie pokonywaliśmy 500 – 600 km. Najczęściej po wątpliwej jakości drogach, co i tak jest bardzo łagodną oceną… Krótki sen po koncercie, przejazd, rozpakowanie, próba, obiad, koncert, chwila odpoczynku, pakowanie, przejazd na krótki nocleg, wczesna pobudka i w drogę. Tak przez prawie 2 tygodnie. Ukraina była dużo łatwiejsza, jak i językowo tak i czas tak nie gonił. Ale niestety, drogi podobne. Za to tanie paliwo – coś za coś” – relacjonuje gitarzysta zespołu.
Całość trasy Piotr ocenia jednak na spory plus, zaliczając serię koncertów na wschodzie za owocne i wartościowe doświadczenie, które z pewnością przyniesie wymierne efekty podczas prac nad nowym materiałem.
„Ostatni rok był takim rokiem uśpienia – mało koncertowaliśmy po dość intensywnym wcześniejszym okresie, były też różne osobiste sprawy do ogarnięcia. W tym roku, w zasadzie w tym półroczu kończymy pracę nad nowym materiałem, nad którym dość długo już siedzimy. Nie spieszymy się z tym jednak, gdyż chcemy zrobić wszystko od początku do końca tak, by nas w pełni zadowalał efekt końcowy. Zagraliśmy niedawno na Enea Spring Break Festival w Poznaniu, potem studio nagrań, w okresie letnim zagramy pierwsze projektowe koncerty na naszym obszarze. Jesień to najprawdopodobniej trasa po Europie zachodniej. W przyszłym roku natomiast planujemy ruszyć w trasę po Polsce” – zdradza Świąder-Kryszyński.
A jaki będzie ten nadchodzący album?
“Jest album tematyczny, wymaga to od nas skupienia i zgłębiania tematu, dość zresztą trudnego i ciężkiego. Fajne jest to, że zaangażowaliśmy więcej muzyków do samego projektu i również wspomagają nas merytorycznie ludzie dobrego serca – więc musi się udać zrobić coś dobrego. Myślę, że osiągamy na finiszu to, co mieliśmy w planach. Niebawem pewnie ruszy promocja projektu, więc wszystkie szczegóły oczywiście przekażemy. Równocześnie piszemy muzykę na kolejną, regularną płytę” – kończy pochodzący z Brzeszcz muzyk.
Chłopakom z Besides szczerze kibicujemy, niecierpliwie czekając na nowe wydawnictwa i kolejne koncerty.