W międzynarodowym konkursie organizowanym przez Central Europe Center for Research and Documentation CENTROPA wzięło udział ponad 40 filmów zrealizowanych przez uczniów z Czech, Słowacji, Węgier oraz Polski. Wśród nagrodzonych wyróżniono dwie powstałe pod opieką p. Jolanty Hodur, polonistki z Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 5 w Brzeszczach, która czuwała nad poczynaniami swoich podopiecznych z klasy 3c gimnazjum oraz absolwentek, które, tak jak w ubiegłym roku, chciały wziąć udział w konkursie.
Uroczysta gala połączona z wręczeniem nagród odbyła się 25 maja 2018 r. w Budapeszcie.
“Wszystko zaczęło się w trzeciej klasie gimnazjum, gdy na lekcjach języka polskiego z nową polonistką, p. Jolanta Hodur, omawialiśmy utwory związane z drugą wojną światową, której Holokaust stanowi nieodłączną część. Swym okropieństwem przeraża i wzrusza, ale także zobowiązuje do tego, by go upamiętnić. Tak, dokładnie o tym rok temu powstał nasz pierwszy. Opowiadał o podobozie Jawischowitz. To był początek, piękny początek!” – mówi Justyna Bedra, jedna z nagrodzonych.
“Rok temu miałam w sobie odrobinę wiedzy i sporo historycznej pasji oraz mnóstwo determinacji do tworzenia filmu. Przy tegorocznym projekcje było zupełnie inaczej. Chciałam jak najmocniej zgłębić się w historię miejsca, o którego przeszłość chciałam pokazać innym. To mogę porównać do wewnętrznego imperatywu, który zdominował moje zainteresowanie tym trudnym tematem. Nie było łatwo, najgorzej wspominam nagrywanie kilkusekundowych scen pracy na dworze przy temperaturze zewnętrznej sięgającej -15 ◦ stopni Celsjusza” – dodaje Justyna.
“Kiedy Justyna opowiedziała mi o swoim filmie i pokazała scenariusz byłam
zachwycona i naprawdę podekscytowana zaproszeniem do tego projektu. Wiedza, którą
dzięki temu nabyłam, zostanie we mnie, mam nadzieję, na zawsze” – mówi nam Patrycja Polek.
“Pierwszy raz musiałam sprostać takiemu trudnemu zadaniu, jakim jest gra w filmie dokumentalnym. Utrzymywanie ciągłej powagi wcale nie jest takie łatwe, jak
początkowo myślałam. Najtrudniejszym zadaniem, do jakiego wyznaczyła mnie Justyna, było użycie przemocy fizycznej w stosunku do koleżanki. Scenę tę nagrywałyśmy chyba z
piętnaście razy, a mówiąc szczerze , nadal wymaga ona pewnych poprawek” – przyznaje Barbara Fierdonek.
“Kiedy dziewczyny poprosiły mnie, abym pomógł im zrobić film na konkurs organizowany przez CENTROPĘ, zgodziłem się, ponieważ myślałem, że to łatwe.
Jednak zmontowanie materiału przygotowanego przez moje koleżanki zajęło sporo czasu. Stało się tak m. in. dlatego, że cały czas coś trzeba było zmienić, ucinać czy też wstawiać. Doszło do tego, że gdy tylko zauważyłem, że któraś z nich do mnie dzwoni, wahałem się,
czy odebrać telefon, bo za każdym razem słyszałem tylko trzy magiczne słowa: ‘Trzeba to poprawić…’ , które powodowały dodatkowe nawały pracy” – relacjonuje swoją pracę Stefan Andruszko.
“O istnieniu karnej kompani wiedzieliśmy już od dawna, ale nigdy wcześniej nas tak bardzo nie zaciekawiła. To Justyna, szukając inspiracji do napisania scenariusza, dowiedziała się o tym, jak interesującą historię kryje to miejsce. Mam nadzieję, że dzięki naszemu filmowi choć jedna osoba więcej dowie się, jaką straszną historię kryją w sobie te mury. W tym roku pasja do historii i jej uczczenia ujawniła się u naszych młodszych koleżanek” – stwierdza Weronika Czubaty.
“Nasza przygoda z filmem rozpoczęła się w momencie, gdy pani polonistka opowiedziała nam na lekcji o Konkursie Filmowym CENTROPY. Pierwszy etap – zebrałyśmy odpowiednią grupę. Znacznie później znalazłyśmy się w synagodze w Oświęcimiu, gdzie odkryłyśmy historię rodem z Szekspirowskiego dramatu. Dwójka zakochanych młodych ludzi – wydawać by się mogło, że to coś, co zdarza się na co dzień. Dzięki pani Jolancie Hodur, która wielokrotnie poprawiała nasz scenariusz i udzielała nam cennych wskazówek, spotkałyśmy się z panem Maciejem Zabierowskim, historykiem, z którym wyjaśniałyśmy niektóre z tajemnic Stanisława i Reginy – bohaterów naszej opowieści. Później niespodziewanie nawiązałyśmy kontakt z panią Zofią Mańką, kuzynką Stanisława” – przyznaje Aleksandra Łukowicz.
“Pracowałyśmy sumiennie przez dwa tygodnie, robiąc to, na co miałyśmy wcześniej znacznie więcej czasu. Oczywiście pojawiały się też chwile zwątpienia. Jednakże praca nad „Stanisławem i Reginą” naprawdę dużo nam dała. Zdobyłyśmy umiejętność montowania filmów dokumentalnych i tworzenia estetycznych slajdów tytułowych. Podczas odtwarzania tej historii pojawiły się u nas refleksje – czy obie postaci na pewno nie mogły postąpić inaczej? Czy historia naprawdę lubi się powtarzać? Mamy nadzieję, że opowieść o Stanisławie Tyrnie i Reginie Okręt nie zaniknie, że wręcz wywoła liczne inne refleksje i przemyślenia, bo jest nietypowa i mało znana” – dodaje.
“Wspólną pracę nad filmem zaproponowałam najpierw Oli. Wiedziałam, że
przyda się w grupie ktoś, kto oprócz ciągłego poprawiania przecinków i innych błędów,
będzie nadzorować całość. Chwilę później podeszła do nas Gabrysia, moja szkolna
przyjaciółka, która również wyraziła chęć pomocy. To właśnie ona pełniła funkcję operatora
kamery i montażysty, taki nasz zdolny człowiek. Tym sposobem skompletowałyśmy
odpowiednią ekipę. Jak się okazało, to była trafna decyzja, a wspólnie spędzonego czasu na pewno nie zapomnę” – stwierdziła tuż po gali Anna Pietrzyk.
“Kiedy zostały nam dwa miesiące na zrealizowanie tego projektu, koniecznie chciałam odwiedzić synagogę znajdującą się w Oświęcimiu. Wybrałam się do niej wraz z Anią w poszukiwania jakiejś wyjątkowej historii. W końcu znalazłyśmy to, czego szukałyśmy – nie tylko literówkę na tabliczce z krótkim opisem historii Stanisława i Reginy, ale także opowieść, która była po prostu niezwykła. Ile razy trafiamy w muzeach na takie historie? Na pewno niezbyt często, dlatego postanowiłyśmy akurat tę rozpowszechnić” -zdradza szczegóły swojej pracy Aleksandra.
“Moje zadanie polegało głównie na zmontowaniu całego filmu, co naprawdę nie było łatwe. Zdarzało mi się wątpić w to, że zdążymy zrobić to dosłownie kilka dni przed wyznaczonym terminem. Mimo wszystko nie poddawałam się i wytrwale wklejałam kolejne sceny, skracałam je, dodawałam przejścia pomiędzy poszczególnymi częściami i edytowałam nasze głosy. Co najmocniej utkwiło mi w pamięci? To, by nie odkładać filmu w przyszłym roku na ostatnią chwilę. Świetnie mi się pracowało z dziewczynami i naprawdę cieszę się, że byłam częścią tak zgranej ekipy” – wtóruje koleżankom Gabriela Kubik.
To już drugi tak spektakularny sukces brzeszczańskiej młodzieży, który jest tym cenniejszy, że w finale rozgraniczono tylko dwie kategorie: szkoły podstawowe oraz gimnazjalne i ponadgimnazjalne.
Tekst i foto: nadesłane