Z racji tego, że jestem częstym gościem tej placówki przyglądam się ludziom, którzy tworzą Ośrodek Kultury w Brzeszczach (OK). Oczywiście jak każdy człowiek na pewne rzeczy mam inne zdanie. Jednak szanuje to, co się tam robi. Jedną z osób którym się przyglądałam była Pani dyrektor, Aleksandra Kącki. Absolutnie nie wiedziałam jak tą Panią odbierać, nie znałam jej wcześniej. Gdy zobaczyłam ją pierwszy raz nawet nie wiedziałam, że to dyrektor. Wydawało mi się, że dyrektor to zupełnie ktoś inny. Po jakimś czasie zaprosiłam Panią Olę do rozmowy. Zachęcam do przeczytania wywiadu z Aleksandra Kącki – dyrektorem, szefem, przyjacielem, ale przede wszystkim dobrym człowiekiem.

Renata Bedra: Kim jest Aleksandra Kącki?

Aleksandra Kącki: Zdecydowanie Aleksandrą Kącki. 51 letnią kobietą, pasjonatem pływania, molem książkowym, miłośnikiem aktywnego wypoczynku z kompletną zakrętką na punkcie swoich kotów, ale i innych zwierzaków, osobą otwartą na świat i ludzi…

R.B.: Jak to jest objąć stanowisko dyrektora po kimś, kto zostawił po sobie niesmak, bałagan i chaos?

A.K.: Nieeee, zdecydowanie nie odbieram tego w ten sposób. Jest robota do zrobienia i tyle. Jestem księgowym, finansistą, zarządzeniowcem z wykształcenia. Był bilans otwarcia, teraz się dzieje, będzie bilans zamknięcia – on jest ważny, ma być pozytywny.

R.B.: Ośrodek Kultury czy to placówka dla każdego?

A.K.: Tak, coraz bardziej tak i jak najbardziej tak. Podejmujemy właściwie każde wyzwanie, chętnie współpracujemy z każdym, kto chce tworzyć coś wartościowego. Chcę żeby Ośrodek Kultury (OK) był otwarty, nowoczesny i przyjazny. Mamy mnóstwo „potykaczy” – mentalność mieszkańców, bariery architektoniczne, kasa ale idziemy w dobrym kierunku… To chyba zresztą widać w realizowanych projektach integracyjnych, różnorodności zajęć i imprez, współpracy z różnymi grupami formalnymi i nieformalnymi, współdziałaniu z organizacjami charytatywnymi.

R.B.:  Czy ma Pani pomysł żeby „ożywić” wizerunek tej instytucji?

A.K.: Mam szczerą nadzieję, że powoli „reanimujemy” obraz OK właśnie przez pracę z każdym i w każdym temacie. OK to grupa świetnych, niesamowicie zaangażowanych ludzi z pomysłami. Wystarczy im tylko nie przeszkadzać i wspierać a pomysły aż czasem furkoczą na korytarzach. Robimy ofertę dla każdego – sportowca, miłośnika robótek ręcznych czy kinomana… Dzieciaki się mogą wyżyć plastycznie, muzycznie, zmęczyć na zajęciach sportowych… Opiekujemy się każdą grupą społeczną, jesteśmy coraz bardziej żywi – wystarczy spojrzeć na naszego fejsbuka – tam naprawdę „wieje wiar odnowy”

R.B.:  Czy to ciężkie zadanie zostać dyrektorem w środowisku ludzi, którzy są z Ośrodkiem związani od lat?

A.K.: Tak, trudne. Ale ja lubię wyzwania to raz, a dwa – jeśli dwie strony chcą współpracować to zawsze coś dobrego z tego wyjdzie. Jasne, że były, są i będą tarcia, jasne że moje pomysły to czasem za dużo pracy dla niektórych i burzenie ich zastanego porządku… Ale cóż – po to jestem żebyśmy szli do przodu, wiec czasem łatwiej, czasem trudniej ale idziemy. Nie narzucam swojego zdania, słucham, rozmawiam, pozwalam tworzyć i wspieram – ludźmi należy zarządzać tak, żeby nie czuli się zarządzani, to oni tworzą kulturę i sport w tej gminie, ja mam temu tylko nadać bieg zgodny z moim planem. Jeśli druga strona chce współpracować – efekty będą zawsze świetne… Jeśli nie – pracujemy nad konsensusem…

R.B.: Żelazna dama, tak mnie kojarzyła się Pani dyrektor. A jaka Pani jest?

A.K.: Jaka ja jestem? Hmmmm… Wesoła, inteligentna, uparta, konsekwentna, empatyczna. To na bank… O resztę proszę pytać pracowników. Lubię jak ludzie lubią to co robią i staram im się stwarzać do tego warunki. Często się za bardzo przejmuję, wkurzam jak coś nie idzie po mojej myśli ale pracuję nad sobą i robię wszystko, żeby to nie miało wpływu na pracę. Jestem zawsze bardzo zaangażowana, dużo się cały czas uczę i bardzo lubię ten proces… Uwielbiam tworzyć, mieć wpływ (ale nie kontrolę), lubię patrzeć jak ludzie się angażują w swoją pracę…

R.B.: Czym się zajmuje Ośrodek Kultury w Brzeszczach?

A.K.: Tworzeniem oferty kulturalnej i sportowej dla gminy, budowaniem postaw, animacją… dużo tego,  chcemy żeby było wesoło i mądrze, żeby ludziom przekazywać wiedzę, rozwijać ich talenty i dawać rozrywkę. OK to kino, basen, hala sportowa, świetlice, domy ludowe, biblioteki – naprawdę bardzo duża i różnorodna oferta dla mieszkańców gminy.

R.B.: Komu podlega OK, skąd dostaje pieniądze na realizacje zadań?

A.K.: OK jest instytucją kultury, tworem właściwie niezależnym od nikogo. Jego organizatorem jest gmina i powołany jest żeby realizować zadania związane z kulturą i sportem oraz czytelnictwem. Gmina też finansuje działalność OK poprzez coroczne przekazywanie dotacji podmiotowej i czasami celowych – tych drugich na konkretne zadania. OK finansuje też swoją działalność poprzez realizację projektów, których jest u nas coraz więcej z różnych dziedzin oraz poprzez przychody z basenu, hali sportowej, kina.

R.B.: Jakim szefem jest Pani Ola?

A.K.: Częściowo na to pytanie odpowiedziałam powyżej ale tak naprawdę to pytanie do ludzi, z którymi pracuję… Staram się rozumieć, wspierać, rozmawiać, „wchodzić w czyjeś buty”… Ale tak najlepiej mogą mnie ocenić współpracownicy.

R.B.:  Kino Wisła, które jest w OK to miejsce z duszą czy jednak miejsce, któremu remont jest potrzebny?

A.K.: Zdecydowanie dwa w jednym. Uwielbiam charakter tego miejsca, jego historię, starą scenę i ciężkie kotary. Ale nie lubię niewygodnych siedzeń, zacieków, przestarzałej infrastruktury… Chciałabym remontu, unowocześnienia ale też nie chciałabym stracić ducha tej sali. Jeśli uda się pozyskać środki na remont to mam nadzieję, że uda nam się zachować jej charakter i połączyć go z udogodnieniami dla widzów.

R.B.: Czego zawodowo pragnie Pani dyrektor?

A.B.: Szczerze? Poczucia dobrze spełnionego obowiązku na koniec „kadencji”. Myśli: „zrobiłaś dobrą robię Kącki, szacun”. Uśmiechu moich ludzi w pracy i ich zaangażowania, w to co robią, ich poczucia, że są wspólnotą – to trudne do wypracowania, szczególnie w środowisku, które ze sobą pracuje tyle lat.

Zmiany postrzegania OK przez ludzi w gminie… Hmmm… Trudne pytanie, bo cały czas jesteśmy w procesie zmiany, to się cały czas dzieje więc i plany ewoulują… Ale wrócę do pierwszej myśli – chce być zadowolona z siebie a to niełatwe zadanie.

R.B.: Bycie szefem to nie praca od, do. Czy często będąc w domu trzeba zajmować się sprawami Ośrodka?

A.K.: Ja pracuje właściwie zawsze, nie mam ustalonych godzin urzędowania. Jestem dyspozycyjna dla wszystkich o każdej porze, rzadko mi się zdarza nie pojawiać się na większych czy mniejszych imprezach, obchodach, bez względu na dzień czy godzinę tych obchodów. Wiele rzeczy obmyślam w domu bo w biurze nie ma czasu albo warunków. Różne placówki pracują w różnych godzinach a tam też czasem trzeba wpaść, zobaczyć…. Czasem bardzo trudne ale dużo z tego wyciągam dla siebie. OK to nie praca, to styl życia… albo nawet stan umysłu.

R.B.: Czy będąc szefem ma Pani więcej zwolenników czy przeciwników?

A.K.: Wśród moich pracowników? Oj to bardzo trudne pytanie… Mam nadzieję, że jednak zwolenników, dużo daje ludziom z siebie i oni to chyba doceniają, Oczywiście są tacy, którzy brać nie chcą albo nie podoba im się to co daje, ale nie każdy musi mnie kochać. To praca – fajnie jest jak się lubimy albo przynajmniej akceptujemy bo tak łatwiej iść przez życie ale nikomu się nie narzucam. Ważne, żebyśmy umieli ze sobą współpracować.

R.B.: Skąd się wzięła Pani w OK, czyją decyzją objęła Pani stanowisko?

A.K.: Skąd się wzięłam? Wygrałam konkurs organizowany przez Urząd Gminy. To była jeszcze kadencja pani burmistrz Ślusarczyk. Do tej pory pracowałam w korporacjach na stanowiskach menadżerskich związanych z finansami i zarządzaniem, ostatnie 8 lat w jednej z największych firm audytorskich na świecie. Wcześniej „stawiałam” telefonie komórkową w Polsce, pracowałam w turystyce… Mam duże doświadczenie w zarządzaniu zespołami, finansami, dużo chęci do nauki i żadnego zadęcia. Do momentu rozpoczęcia pracy w OK, Brzeszcze były dla mnie tylko sypialnią i miejscem treningów – na basenie, teraz tu żyje. I naprawdę lubię to życie, zachwycają mnie okoliczne miejsca, lubię ludzi, swoją pracę, mimo że sielanka to nie jest Jestem Ślązaczką , jestem z tego bardzo dumna i próbuje ten mój lokalny patriotyzm „przesadzić” do Brzeszcz – całkiem dobrze mi to idzie.

R.B.: Pani Olu dziękuję serdecznie za rozmowę, poświęcony mi czas i za zaufanie.

Myślę sobie, że Pani Aleksandra Kącki to kobieta z którą można zdziałać wszystko. O każdej porze, gdy dzwonię odbierze i doradzi. Zawsze można się posiłkować jej wiedzą i mądrością. Jeśli czegoś nie wie to dopyta, nie zostawia człowieka samemu sobie.

Wszyscy kojarzą Ośrodek kultury z Panią Danusią z Panią Agatą. Ja nie wyobrażam sobie tej placówki bez Pani Ani i Basi te Panie zawsze się przy nas nabiegają, niejednokrotnie zostawiłyśmy bałagan. Jednakże One zawsze witają nas z uśmiechem.

Kibicuje dyrektor Oli aby wszystkie plany przyniosły oczekiwany efekt. Moje zdanie na temat Pani dyrektor Aleksandry zmieniło się od pierwszego naszego spotkania. Nie jest to żelazna dama jest to dowcipna, zabawna i inteligentna kobieta. Mam nadzieję że zawsze będziemy mogli liczyć na wsparcie pracowników ośrodka i jeszcze nie jeden dobry projekt przed nami wspólnie zrealizujemy.

Autor: Renia Bedra

12 KOMENTARZE

  1. Widzę, że na stronie pressmania, na której ukazują się artykuły i wywiady Pani Renaty Bedry działa mocna cenzura. Pod nowym artykułem dotyczącym działalności córki Pani Bedry napisałem komentarz, który został bardzo szybko usunięty a ja zablokowany :)) Dlatego publikuję go tutaj:

    “Nie wierzę w to, co czytam. Jako czytelnik czuję się totalnie zlekceważony i olany. Pani Renata Bedra przy okazji poprzedniego “artykułu” została upomniana przez swoich czytelników, ale jak widać, rady, aby używała prawidłowej polszczyzny, totalnie olała, pokazując to w tym artykule, w którym roi się od błędów stylistycznych, gramatycznych i logicznych. Tego nie da się czytać. Pani Renato, ja rozumiem, że jest Pani dobrym człowiekiem, pisze Pani od serca, chce Pani przedstawiać ludzi z pasją itd. ale nazywana jest tu Pani “dziennikarzem”, a to zobowiązuje. Nie wiem czy Pani w ogóle rozumie o co chodzi, więc przedstawię to na przykładzie. Ktoś dajmy na to, nazywany kucharzem, gotuje od serca jakąś potrawę. I ta potrawa jest pyszna, jest arcydziełem kulinarnym. Ale kucharz podaje ją na brudnym talerzu, sztućce unurzane są w błocie a stół połamany. Krzesła oczywiście nie ma. Czy zjadłaby Pani to przepyszne danie tymi ubłoconymi sztućcami? Ja się tak właśnie czuję – jakby cenną treść podała mi Pani na brudnym talerzu. Podejrzewam, że zdjęcia Pani córki są naprawdę warte obejrzenia, ale nawet jeżeli wybiorę się, żeby je zobaczyć, to w pierwszej kolejności będę mieć przed oczami wszystkie błędy i głupoty, które Pani napisała. Miejmy nadzieję, że sztuka córki obroni się talentem.

    Jeżeli dalej chce Pani występować jako “dziennikarka” to proszę o przeszkolenie się z gramatyki i pisowni. Inaczej udowadnia Pani, że olewa czytelników ciepłym moczem i nie ma za grosz szacunku do ludzi potrafiących czytać”.

    Dziękuję za uwagę.

  2. Może coś się i zmienia, ale od OK z Pszczyny, Czechowic i czy Oświęcimia dzieli Nas przepaść. Tu ludzi dzieli się na Swoich i nie Swoich. W Pszczynie jesteś młodą i niedoświadczoną kapelą, przychodzisz i mówisz że potrzeba kasę na Studio Nagrań-tysiaka dostajesz od ręki. U Nas to niemożliwe. Jeśli się mylę proszę o dowody. Jeśli tu przyjdziesz i poprosisz o miejsce do grania- tylko o miejsce – też raczej kop w Ryj. Tak jest tutaj od czasów komuny.

    9
    4
    • Ale zrobiłeś porównanie. Pszczyna, Czechowice i Oświęcim to są jednak ośrodki większe niż Brzeszcze, co za tym idzie inna kadra i inne możliwości, ale z tym tysiakiem od ręki to przestrzeliłeś.

      7
      4
  3. Tak, błędy występujące w wywiadzie nie dotyczą tylko interpunkcji.
    Na tym portalu trzeba zatrudnić kogoś do robienia korekty, ponieważ kompetencje językowe autorów zamieszczanych tu tekstów są bardzo niskie. Oczywiście, pisać każdy może, ale ktoś (osoby zarządzające tym portalem?) powinny zadbać o poprawność polszczyzny, jaką posługują się autorzy, gdyż wystawiają tym samym świadectwo swoim umiejętnościom.
    Czyżby w naszej gminie/okolicy nie było już nikogo, kto potrafi się posługiwać poprawną polszczyzną w wersji pisanej?

    13
    • Z całym szacunkiem, nie jestem wykształcona dziennikarsko. Piszę z potrzeby serca. Jeśli nie podoba się w jakim sposób piszę, zawsze można nie czytać. Najłatwiej jest anonimowo krytykować innych. Oczywiście że popełniam błędy , robię literówki, nie stawiam znaków interpunkcyjnych, jestem tylko człowiekiem. Przykro się to czyta, muszę tylko zaznaczyć że jest to jeden z lepszych moich wywiadów. Ale nie musi się każdemu podobać.

      2
      11
      • Nie trzeba być “wykształconym dziennikarsko”, by posługiwać się poprawną polszczyzną.
        Jeżeli jednak bierzesz się za pisanie tekstów, wypadałoby ogarniać podstawy stylistyczne, a już na pewno interpunkcę i ortografię.

        14
      • Z szacunku do czytelników należało przed publikacją oddać tekst w ręce kogoś, kto dokona korekty błędów, od których aż się roi.
        Czy to takie trudne?

        12
  4. Ciekawy wywiad. Niestety, jest napisany nieprofesjonalnie. Warto popracować nad jego edycją, ponieważ zawiera mnóstwo błędów interpunkcyjnych.

    16
    2

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Zostaw komentarz
Proszę podać swoje imię tutaj